SIEDEM BŁOGOSŁAWIEŃSTW EUCHARYSTYCZNYCH

Przedwczoraj obchodziliśmy dowolne Wspomnienie bł. Elżbiety Sanny – bliskiej Współpracowniczki św. Wincentego Pallottiego.

Od najmłodszych lat pragnieniem Elżbiety, mieszkającej na Sardynii, było wstąpienie do klasztoru. Nie będąc fizycznie pełnosprawną, nie myślała bowiem o małżeństwie. Jednak Pan Bóg inaczej pokierował jej życiem. Dnia 13 września
1807 roku w wieku dziewiętnastu lat wychodzi za mąż za niejakiego Antonia Maria Porcu, człowieka ubogiego, ale autentycznie dobrego chrześcijanina. Antonio jest przykładnym mężem i ojcem, troszczącym się o swoją żonę
i obdarzającym ją całkowitym zaufaniem. Swoim kolegom wyznaje: „Moja żona to prawdziwa święta!”. Elżbieta nie
była mu dłużna. Często powtarzała: „Nie byłam godna takiego męża. Był tak dobrym człowiekiem”.

Ich rodzina staje się wzorem dla całego regionu. Rodzi się im siedmioro dzieci, z których dwoje umiera w wieku niemowlęcym. Swoje życie Elżbieta spędza na wykonywaniu przeróżnych domowych zajęć, wychowywaniu dzieci oraz pracy w polu. Znajduje także czas na długie godziny modlitwy w kościele parafialnym. Wiarę swoją przeżywa i wyznaje publicznie, nie obawiając się krytyki, skądkolwiek by ona nie pochodziła. „Ten sposób życia – wyznaje – nigdy nie
przeszkadzał mi w podejmowaniu moich obowiązków żony i matki”. Sama przygotowuje swoje dzieci do I Komunii świętej, będąc ich pierwszą katechetką. W wychowanie dzieci wkłada całe swoje serce.

Dnia 25 stycznia 1825 roku umiera mąż Elżbiety. Jako wdowa z pięciorgiem dzieci, z których najstarsze liczy lat 17,
a najmłodsze zaledwie 3, Elżbieta czuje się odpowiedzialna nie tylko za zarządzanie rodziną, ale również za duchową
i doczesną edukację swoich dzieci. Czyniąc postępy w rozwoju duchowym, w 1829 roku, za zgodą ojca Luigiego Paola
da Ploaghe, wielkopostnego franciszkańskiego kaznodziei, Elżbieta składa ślub dozgonnej czystości. Prosi też swojego spowiednika, aby często przypominał jej, iż odtąd jest oblubienicą Chrystusa.

W roku 1829 roku przybywa do parafii bł. Elżbiety młody wikariusz, ks. Józef Valle. Zostaje spowiednikiem i ojcem duchowym rodziny Sannów, a przede wszystkim Elżbiety. Chrześcijańskie życie Elżbiety staje się jeszcze bardziej żarliwe.

W czasie rekolekcji wielkopostnych, które prowadzi franciszkanin, o. Luigi Paolo da Ploaghe, kaznodzieja bardzo sugestywnie opowiada o Ziemi Świętej. Elżbieta razem z innymi kobietami udaje się do niego, by dowiedzieć się więcej
o ziemskiej ojczyźnie Jezusa. Oczarowana opowieściami, pragnie udać się do Palestyny jako pątniczka. Czuje się wezwana do naśladowania Jezusa bardziej z bliska. W tym celu, w pierwszych miesiącach 1830 roku prosi ks. Józefa Vallego
o pozwolenie na pielgrzymkę. Ksiądz Valle po wielu różnych wyjaśnieniach odpowiada - nie.

Mija kilka kolejnych miesięcy i w lipcu Elżbieta ponownie udaje się do niego po upragnione pozwolenie. Ksiądz po głębokiej refleksji i modlitwie daje swoją zgodę na podróż i decyduje, że będzie towarzyszył Elżbiecie w drodze.

Oboje rozpoczynają przygotowania do planowanej pielgrzymki z nadzieją, iż wyjazd ten przyczyni się do duchowego wzrostu całej parafii. Elżbieta zostaje zapewniona, że jej matka (licząca wówczas 65 lat) i brat, ks. Antonio Luigi Sanna, zaopiekują się rodziną podczas jej pielgrzymowania.

W końcu czerwca 1831 roku razem z ks. Józefem Valle wchodzi na pokład statku płynącego do Genui. Stamtąd mieli udać się kolejnym statkiem na Cypr. Niestety, w ostatnim momencie ks. Valle zorientował się, że nie mają wizy na Bliski Wschód. Wspólnie z Elżbietą decydują, by udać się do Rzymu, mówiąc: „Tam również jest Ziemia Święta”. Tak oto
23 lipca 1830 roku docierają jako pątnicy do Wiecznego Miasta.

Po przybyciu do Rzymu Elżbieta Sanna zamieszkała w maleńkim pomieszczeniu w pobliżu bazyliki św. Piotra. Wypełnione modlitwą pielgrzymowanie do różnych kościołów rzymskich prowadzi ją pewnego dnia do spotkania ze św. Wincentym Pallottim. Miało ono miejsce przed bazyliką św. Augustyna. W 1832 roku Pallotti zostaje kierownikiem duchowym Elżbiety Sanny. To właśnie wtedy, w imieniu Elżbiety, nawiązuje on kontakt z ks. Antonim Luigim Sanną, jej młodszym bratem. Pisze do niego list, w którym wyjaśnia, iż jego siostra nie może wrócić na Sardynię z powodu kłopotów zdrowotnych,
ale uczyni to, kiedy tylko jej problemy ze zdrowiem ustaną. W międzyczasie Elżbieta współpracuje z Pallottim tak jak potrafi: poprzez modlitwę, cierpienie, udzielanie mądrych rad i pomoc niesioną potrzebującym. Pallotti pomaga jej
w leczeniu i rozwoju duchowym. W oczekiwaniu na powrót do zdrowia, znajduje dla niej nawet drobną pracę u abpa Giovanniego Soglii, przyszłego kardynała.

Niestety, stan zdrowia bł. Elżbiety ciągle się pogarsza. W 1838 roku lekarz Petrilli stwierdza: „Według mnie, podjęcie kolejnej morskiej podróży jest narażaniem się na śmierć”. Wówczas Wincenty Pallotti oznajmia Elżbiecie: „Pan Bóg chce
cię w Rzymie”. Błogosławiona pozostaje tam zatem do samej śmierci, która nastąpi w roku 1857.

W trzecim zaledwie miesiącu życia Elżbieta zostaje dotknięta ospą, której epidemia była powodem śmierci wielu dzieci na Sardynii. Dziewczynce udaje się przeżyć, ale jej ramiona ulegają lekkiemu skrzywieniu, a stawy dosyć mocnemu usztywnieniu. Pomimo tego Elżbieta akceptuje swoją niepełnosprawność i stara się w pełni uczestniczyć w normalnym życiu. Choroba nie przeszkadza jej w dojrzewaniu i podejmowaniu prac domowych. Więcej, Elżbieta staje się gorliwą współpracowniczką Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego założonego w Rzymie przez ks. Wincentego Pallottiego.

Ci, którzy mieli okazję ją spotykać, tak o niej mówili: „Widziała Boga wszędzie i uwielbiała Go we wszystkim. Największe ludzkie korzyści były dla niej niczym w obliczu spraw Bożych”. Istotnie, Elżbieta Sanna lubiła powtarzać: „Boże mój, kocham Cię ponad wszystko”. Mówiła tylko do Boga i o Bogu. Była świętą „na co dzień i od święta”. W liście z 18 maja 1846 roku skierowanym do ks. Józefa Vallego, św. Wincenty Pallotti tak pisze o rozwoju duchowym Elżbiety Sanny: „(Elżbieta) postępuje w dobrych dziełach. Mam nadzieję, że osiągnie tę doskonałość, której chce dla niej sam Bóg, Ojciec Miłosierdzia”. Każdego poranka udawała się do bazyliki św. Piotra, która była jej prawdziwym mieszkaniem. Kiedy zmarła, ludzie mówili: „Zmarła święta ze św. Piotra”.

Konkretną realizacją życia wiary i miłości przez Elżbietę było udzielanie porad duchowych. Miała dar rozeznawania duchowego i dzieliła się nim, pomagając licznym osobom, które do niej przybywały. Na swoim ubogim poddaszu, przed obrazem Virgo Potens (Panny Możnej), modliła się wraz ze swoimi gośćmi, udzielając im mądrych i skutecznych rad. Głębia jej wiary, zdrowy rozsądek i miłość do Kościoła sprawiały, że z jej rad korzystał sam kard. Giovanni Soglia.

Również Pallotti konsultował się często z Elżbietą, zachęcając innych, by czynili podobnie. Z tej to racji, ks. Rafał Melia
i jego następca na urzędzie przełożonego generalnego, ks. Ignacy Auconi, nazywali Elżbietę „najtroskliwszą matką Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego”. Była tak gorliwą czcicielką i miłośniczką Eucharystii, że całe jej życie było ciągłą adoracją. Zachęcała innych do uczestnictwa w codziennej Mszy świętej. Lubiła adorować Chrystusa eucharystycznego
w kościołach, gdzie odbywały się czterdziestogodzinne nabożeństwa. Pozostawała tam w głębokiej adoracji. Ksiądz Józef Valle twierdził, iż udawało się jej otrzymać nawet siedem błogosławieństw eucharystycznych tego samego dnia.

Głęboka wiara i gorąca miłości do Boga ukrytego w Najświętszym Sakramencie łączyła się u Elżbiety z jej spokojną
i radosną nadzieją. Pewnemu znajomemu mężczyźnie, który zapytał ją, czy będzie zbawiony, odpowiedziała: „Czyżbyś
w to wątpił? Czy nie wiesz, że Bóg umarł za twoją duszę?”. Często powtarzała: „Wierzę w Boga, który jest Miłosierdziem”.
W chwilach tęsknoty za rodziną w Sardynii powtarzała sobie: „miłosierdzie, miłosierdzie”. Powiedziała też piękne słowa: „Chcę, by niebo było pełne, czyściec pusty, a piekło zamknięte”.

 

opr.

do góry